W kolumbijskiej niewoli

Nie mam żadnych zdjęć z Kolumbii, choć byłam tam już dwa razy. Jak się bowiem okazało za każdym razem byłam tam nielegalnie. Pierwszy raz do wizyty w tym kraju zostałam zmuszona. Lecąc z Wenezueli do Peru spóźniłam się na przesiadkę i w efekcie wylądowałam w Bogocie. Gdy rozpaczliwie miotałam się po lotnisku w poszukiwaniu następnego samolotu - zostałam... zaaresztowana. Okazało się bowiem, że nie posiadam wizy kolumbijskiej. Moje tłumaczenia, że jestem tu przypadkiem, na nic się zdały. Za drugim razem nauczona doświadczeniem zaopatrzyłam się w wizę kolumbijską - tak na wszelki wypadek. Jakże byłam z siebie dumna, gdy w trakcie podróży dotarłam do zbiegu Brazylii z Kolumbią. Kilkakrotnie przekraczałam granicę chcąc zdobyć upragnioną pieczątkę, ale nawet psa z kulawą nogą nie obchodziła moja wiza. Okazało się, że jestem w Leticii, mieście handlarzy narkotyków, przemytników i wszystkich wyjętych spod prawa. Czy ja w końcu byłam w tej Kolumbii?

2 komentarze:

Ula T. pisze...

Basiu,w listopadzie 2004 roku też miałaś przesiadkę w Bogocie.Nie pamiętasz?To był tańszy o 50$ lot z Limy do Quito przez Bogotę właśnie :)

Anonimowy pisze...

Tak daleko, tak blisko... :)
Basiu,cudnie się czyta, oczywiście- mało, mało, mało!!!
Pozdrawiam Cię serdecznie, dziękuję za inspiracje i do szybkiego mam nadzieję zobaczenia!!!
Marta Ogr.