Zobaczyć Cerro Torre i umrzeć...




Czasami trzeba gdzieś przyjechać kilka razy, żeby w końcu móc coś zobaczyć. Tak bylo z Cerro Torre. Ta niedostępna góra kilka razy sprawiała mi psikusa. Ile razy zziajana pokonywałam trasę z bazy w Chalten (Patagonia argentyńska) do podstawy Cerro Torre, tyle razy okazywało się, że na próżno. Tajemniczy szczyt spowijała gęsta nieprzenikniona mgła. To dlatego góra ta darzona jest takim respektem przez wspinaczy. Często muszą czekać przez długie miesiące, żeby móc zaryzykować wspinaczkę. I oto w końcu moja cierpliwość została nagrodzona. Za siódmym podejściem góra w końcu postanowiła odsłonić swoje wdzięki. A ja po raz pierwszy zobaczyłam Cerro Torre w pełnej krasie. Do siedmiu razy sztuka!

2 komentarze:

Unknown pisze...

Dużo tego Torre nie zobaczyłaś... Taki "szept kamienia" :)
Przy okazji zapraszam na mój blog
http://norden.blox.pl
PS. Nadal schylasz się po szyszki?

Anonimowy pisze...

... ale moment na zdjęcie był IDEALNY. Wyszła jeszcze bardziej niesamowicie!
Pozdro!!!
MP